Tak jak obiecałem 22-11-2019 sprawdziłem co w lesie piszczy. Tak więc niemiłosiernie piszczą i skrzypią drzewa targane wręcz “halnym” wiatrem i do tego tylko 2 stopnie – warunki spartańskie no ale cóż twardym trzeba być, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Sprawdzam fotopułapkę nastawioną na bobry – brak plików, sprawdzam swoje miejscówki grzybowe – brak plików. Pomyślałem trudno nie zawsze jest maj. No i po 1,5 godzinnej syberyjskiej tułaczce na mojej dróżce pojawia się ON – piękny dojrzały aczkolwiek skulony od zimna koźlarz czerwony.
Jaki on był wzruszony i szczęśliwy, płakał jak dziecko, myślał, że już tu zostanie sam w ciemnym zimnym lesie na pastwę mrozu i wilków (ja też ukradkiem obtarłem łezkę). Poprosił mnie o ostatnią przysługę – marzy mu się ostatni raz (świadomy upływającego czasu) wygrzać / wysmażyć się na słoneczku – wygrzanie / wysmażenie mu obiecałem ale z tym słoneczkiem to już nie da rady. W dalszej drodze spotkaliśmy jeszcze 2 maślaczki – znów wzruszenie czerwonego, że dopełni swe dni wśród pobratymców. Natomiast jak już na ostatniej ścieżce w drodze do domu spotkaliśmy 2 czerwonego wszyscy już płakali ze szczęścia jak bobry (i ja już też nie kryłem łez).
Jak już wszyscy ochłonęli ruszyliśmy objęci w podskokach do domu. Do naszej wesołej drużyny na skraju lasu dołączyła kolejna drużyna maślaków. Uściskom, całusom i zabawom nie było końca.
Taką oto wesołą historyjką przyszło mi się pożegnać z czerwonymi i sezonem 2019. Niestety już chyba więcej nie dam rady – od dzisiejszej nocy do już skrajnej pogody maja jeszcze dołączyć minusowe temperatury.