Czerwone, czerwonymi, ale mus jest sprawdzić pogłoski o pierwszym wysypie zielonki. A że na moich bagnach ich nie uświadczę, podjechałem na nadbużańskie piaskowe górki polodowcowe.
No i owszem wysyp jest, aczkolwiek z dziesiątek znalezionych tylko 2 zdrowe, nie wspomnę o setkach już pokrojonych leżących pokotem.
Z podgrzybkami już troszeczkę lepiej, szacuję około 1/2 nadających się do zebrania, tylko w tym przypadku nie jest problem czerw, tylko kryterium wieku. Ale mimo wszystko dało się znaleźć prawdziwe rarytasy.
No i miło również spotkać sarniaki, co prawda nie zbieram ale lubię popatrzeć i pofocić.
Korzystając z pięknej słonecznej pogody i chwili wolnego czasu 18-12-2019 po 14:00 wyskoczyłem jeszcze na 1,5 h na nadbużańską Łysą Górę. W młodniku sosnowym z samosiejki (kilka lat temu była tam piękna łąka) rośnie nieograniczona ilość wodnichy późnej
w pełnym przekroju wiekowym od wilgotnych młodziutkich
po wysuszoną starszyznę.
Tak więc amatorzy tego grzybka mieliby swoje eldorado i świeże grzyby na wigilijne pierogi.
Niestety wszystkie inne spotkane grzybki jadalne tzn. sarniaki, gąski i sitarze były już w fazie połowicznego rozkładu.
Ale za to te chrobotki strzępiaste… cuda, nie mogłem się napatrzeć.
Również kostrzewa przykuła moją uwagę, która to jako jedyny pionier zasiedla piaskowe wydmy nieskażona jeszcze żadną formą życia.
Tak więc ze względu na zbliżające się święta Bożego Narodzenia piaski już raczej pożegnałem na ten kończący się rok.
Coś mnie nosiło cały dzień 29-11-2019, coś mi nie dawało spokoju i po 13:00 nie wytrzymałem i pojechałem na sąsiednie polodowcowe nadbużańskie górki sosnowe. Po pierwszej bezowocnej półgodzinie w strugach padającego deszczu (który de facto popadał całe 5 minut) w pływających okularach zamajaczył mi obraz przypominający grzyba, z którym w tym roku nie miałem jeszcze przyjemności.
Z niedowierzaniem nadaremnie przecierałem mokre okulary, które i tak po chwili znów pływały, a tętno osiągało już maximum. Przeczekałem deszcz robiąc kolejne kółeczka a jak już przestało padać dokładnie wyczyściłem szkiełka okularów i aparatu i przystąpiłem do uroczystej sesji zdjęciowej pierwszego w tym sezonie BOROWIKA SOSNOWEGO. Taki paradoks 29 listopad pierwszy borowik 😉 .
Do pierwszego borowika dołączyła również pierwsza gąska zielonka
oraz wybrane spośród setek umarlaków 3 ala’młode podgrzybki brunatne i 1 zajączek.
Natomiast maślaków sitarzy były tysiące, aczkolwiek wszystkie były już wstępnie podsuszone i oprócz dziurek w rurkach miały takie same dziurki w środku.
Na uwagę zasługuje również sarniaki dachówkowaty, których jest pod dostatkiem, a na szczególną uwagę zasługują spotkane sarniaki mutanty w rozmiarze XXL:
A teraz szczere wyznanie – pierwszy majowy usiatek (borowi usiatkowany) to pikuś w porównaniu z tym dzisiejszym pierwszym borowikiem sosnowym. Emocje o wiele większe i głębsze.
Zauroczyła mnie dzisiaj również inna rosnąca w jałowym sosnowym lesie rodzina grzybów a mianowicie porosty. A szczególnie chrobotek strzępiasty, którego urocze stanowisko znalazłem pośród dziesiątek innych porostów, ale właśnie on najbardziej przykuwał uwagę i prosił o fajną fotkę: