Znów nadbużańskie górki piaskowe. Znów ktoś mnie ubiegł w miejscówce na borowiki sosnowe, zastałem tylko obierki. Nic dziwnego tyle ludzi na raz w lesie jeszcze nie widziałem. Postanowiłem zmienić miejscówkę i przemieściłem się kilka kilometrów w przeciwnym kierunku niż zazwyczaj. Fakt ludzi tam troszeczkę mniej a podgrzybków tak jakby więcej.
No i co najważniejsze tamtejsze podgrzybki charakteryzowały się większą zdrowotnością niż te wczorajsze z mojego liściastego lasu.
A aura była nastrojowa, wilgotna, klimatyczna.
Tak więc fobia zniknęła i znów mogłem z przyjemnością zatracać się w pokonywaniu kolejnych górek i wyławianiu z morza zieleni mchów jasnobrązowych łepków.
Miłą niespodziankę sprawiły zielonki, której druga fala zaczyna się od zdrowych dorodnych osobników.
Ale i tak najbardziej zaimponował mi “piankowy” podgrzybek 😉