Po powrocie z Pomorza w pierwszej wolnej chwili wyskoczyłem na chwilę zweryfikować stan najbliższej miejscówki na smardzówki. Miejsce mnie nie zawiodło i odnalazłem co prawda jedną jedyną, pierwszą w sezonie naparstniczkę czeską. Ale swą urodą w pełni zrekompensowała minimum ilościowe.
