Kolejny tydzień i kolejne zwierzątka ustrzelone przez fotopułapkę.

Tym razem ciekawa świata sarenka uchyliła rąbka tajemnicy.

Na lisa też można zawsze liczyć. Tym razem postanowił dłużej dać się popodglądać 😉
Spacerując leśnymi dróżkami zaintrygowała mnie wymieciona do gołej ziemi leśna ścieżka. Prowadziła ona od skraju lasu na bagna. Oczywiście miałem swój typ, ale dla potwierdzenia teorii postanowiłem to sprawdzić i udokumentować.
Nie myliłem się. Przez kilka kolejnych nocy bobry bardzo ciężko pracowały przy żniwach. Z pobliskiego pola wycinały kukurydzę i transportowały ją na bagna. W sumie jakieś 500 metrów w jedną stronę.
W tą i z powrotem, i tak w kółko bez opamiętania. Komu jak komu, ale bobrom lenistwa nie można zarzucić.
Fakt może to i nocna kradzież, ale jak tu inaczej wyżywić w dzisiejszych czasach gromadkę dzieci? Zwłaszcza, że kukurydza taka świeża pachnąca i słodka 😉
Po wodnych i niebnych doznaniach czas sprawdzić fotopułapkę. I tu lekkie rozczarowanie – mało zwierzyny.
Ostatki wody w wysychającym leśnym cieku wodnym okazały się zbawienne dla spragnionych gołębi.
Oraz okazały się wspaniałym miejscem na zabawy dla wyrośniętych już warchlaków.
Jak co roku z niecierpliwością oczekuję drugiej dekady sierpnia, podczas której nocami po niebie szaleją Perseidy. Jeszcze jako dziecko zaczynając się interesować zagadnieniami astro, miałem przyjemność obserwować podczas ciepłej ciemnej sierpniowej nocy bardzo spektakularne i nadzwyczaj bogate w obiekty maksimum roju. Takie obrazki pamięta się przez całe życie.
Do dzisiaj jeśli tylko pogoda na to pozwala podziwiam to zjawisko. A samo zjawisko spowodowane jest przejściem Ziemi podczas rocznej wędrówki dookoła słońca przez trajektorię i pozostałości po komecie 109 P Swift-Tuttle.
Noc przed maksimum roju Perseidów postanowiłem zapolować na bolidy. Wybierając kadr uwzględniłem radiant roju umieszczając go w lewym dolnym rogu kadru:
Pozwoliło to na obserwacje przepięknej części nieba z: podwójną gromadą NGC 869 i NGC 884 (Persei h + x zwanymi też potocznie chichotkami), konstelacją Kasjopei (charakterystyczne W) oraz najpiękniejszym obiektem letnim głębokiego nieba czyli Galaktyką Andromedy M31. Ponadto wszystkie te obiekty leżą w granicach malowniczej Drogi Mlecznej.
Aparat ustawiłem według: F/3.5 / 20s / ISO6400 / 22mm / interwał 1s i o godzinie 21:50 zacząłem strzelanie.
Pierwszym ciekawym obiektem złapanym o 22:11 był samolot. Zostawia on bardzo charakterystyczne ślady składające się z białej linii ciągłej i otaczających ją czerwonych punktów.
Drugim ciekawym kadrem jest ustrzelony o godzinie 22:17 obraz trzech niezidentyfikowanych obiektów latających. Owszem taki obrazek jest mi znany z obserwacji Starlinków, jednakże poruszają się z Zachodu na Wschód. A niniejsze zarejestrowane na kilku kolejnych klatkach 3 tajemnicze obiekty latające poruszały się z Południa na Północ centralnie przecinając Kasjopeję. W dostępnych on-line bazach satelitów również nie odnalazłem stosownych odpowiedników. UFO?
Godzina 22:52 no i mamy pierwszego pięknego bolida. Jest dobrze 😉
Godzina 22:56 mamy drugiego ustrzelonego bolida. Jestem w siódmym niebie 😉
W noc maksimum i jak się później okazało niefortunnie wybrałem kadr w okolicach konstalacji Łabędzia. Co prawda jest to jeden z najładniejszych odcinków Drogi Mlecznej ale nie dotarł tam tej nocy żaden ciekawy bolid.
Lekka kosmetyka ustawień aparatu F/3.5 / 20s / ISO3200 / 18mm / interwał 1s i o godzinie 21:43 zaczynamy strzelanie.
Co prawda satelitów nie brakowało.
Ale cały czas bez bolidów.
Niestety po godzinie 22:40 powiało chłodem, co automatycznie spowodowało obrosienie szkiełka i utratę około 100 kolejnych klatek.
Dwudniowy bilans = sukces + klapa czyli w wersji optymistycznej w totalu sukces. Zwłaszcza że na pamiątkę zostały 2 ładne bolidy.
Przyszedł czas oderwania się od szarej rzeczywistości dnia codziennego. Przyszedł czas oderwania się od ukochanych grzybków. Ale jednocześnie czas jeszcze bliższego kontaktu z Naturą i jeszcze większego jej piękna.
Augustów, rzeka Netta i jezioro Necko to raj na Ziemi. Ludzie chcący odpocząć ale jednocześnie pozostając w bliskim kontakcie z cywilizacją na pewno znajdą sobie tutaj miejsce.
Jednakże ja poszedłem jeszcze dalej, ja pragnąłem odpocząć totalnie odrywając się od od cywilizacji i znaleźć sobie kawałek raju w samym centrum dzikiej przyrody. Takie właśnie miejsce to jezioro Rospuda i rzeka Rospuda.
Bram do raju strzeże Goła Zośka, na dzień dzisiejszy zwizualizowana w kamiennej postaci, jednakże według legend w dawnych czasach objawiała się w postaci spirytystycznej.
Goła Zośka to również geograficzna nazwa pagórkowatego cypla / półwyspu nad jeziorem Rospuda z polem biwakowym i przystania kajakową.
Płynąc dalej mijamy Wyspę Zakochanych i wpływamy już na dziewicze wody rzeki Rospuda.
I właśnie tutaj można poczuć się jak nad Amazonką. Rospuda leniwie meandruje po zabagnionych nieckach obficie porośniętych roślinnością i drzewami uroczo zwisającymi nad nurtem rzeki.
Jednakże sam widok statków wycieczkowych nad Jeziorem Rospuda również przypomina widoki rodem znad Amazonki:
A wieczorem, no cóż każdy słyszał chyba pojęcie “augustowskie noce”. Właśnie wieczorem rozgrywa się jedno z najpiękniejszych zjawisk na Ziemi. Zachód Słońca nad wodą jest zawsze nadzwyczaj malowniczy:
A jeśli taki widok dodatkowo okrasimy jakimś elementem architektonicznym, to właśnie taki widok na bardzo długie lata pozostaje w pamięci i jak na zawołanie przywołuje wspaniałe uczucie ekstazy.
A jak już ochłoniemy z pierwszego zachłyśnięcia się nadzwyczajnym pięknem, to w kolejnych dniach zaczniemy zauważać drobne epizody.
Drobne ale równie urokliwe. Natura w każdej formie i postaci jest piękna. Cała sztuka polega na tym aby nauczyć się umiejętności zatrzymania i zawieszenia w czasoprzestrzeni. Wtedy takie piękne obrazy same objawiają się przed oczyma.
Rospuda i Goła Zośka to jedno z tych miejsc, do których chce się wracać. I trzeba wracać. Jednakże następnym razem już tylko kajak i Rospuda od ujścia do źródła i z powrotem.